Woda się zagotowała. Alex poczuła
miłą parę na twarzy kiedy wlewała wrzątek do kubka, w którym była jej ulubiona
zielona herbata przywieziona z samego Londynu. Jeszcze potrzeba tylko dwie łyżeczki
cukru, żeby osiągnąć idealną harmonię smaku…
Ale
to się nie stało. W jednej chwili dziewczyna poczuła mocne szturchnięcie, a, następnie spadający cukier, który delikatnie odbijał się
od jej gołych stóp.
-
Ojej, przepraszam – powiedział Jacob, jej starszy brat. Wcale nie powiedział
tego z dobrymi intencjami. Na jego twarzy widniał łobuzerski uśmiech, a kiedy
pochylał się nad niższą od niego o głowę siostrą, klepnął ją palcem po nosie.
-
Nienawidzę cie – odpowiedziała zdenerwowana.
-
Wyluzuj, to tylko herbata – podszedł do lodówki i wyciągnął z niej karton
mleka. Wziął kilka łyków i rzucił go Alex, która prawie go upuściła – Napij się
lepiej mleka, może urośniesz.
Śmiech.
Ten jego szyderczy śmiech, który poznałaby nawet na drugim końcu świata. To
prawda, Alex była niska i dlatego był to ulubiony sposób gnębienia ją przez Jacoba.
-
Zamknij się wreszcie.
-
Mała, kończysz szesnaście lat za 2 miesiące, a dalej wyglądasz jak dziecko! –
ruszył przed siebie w stronę wielkiej białej kanapy na środku salonu. Alex nie
zamierzała mu odpuścić. Potruchtała za nim i tuż przed kanapą wskoczyła mu na
plecy, tak, że oboje wylądowali na brzuchu, przywaleni ogromnymi puchowymi
poduszkami. Jednym ruchem Jacob zrzucił siostrę z pleców i przygwoździł rękami
do kanapy, trzymając za nadgarstki. Teraz widziała jego uśmiechającą się buzię
i zadowolone oczy z tak bliska, że mogłaby policzyć prawie niewidoczne piegi na
jego twarzy.
-
Ze mną nigdy nie wygrasz – powiedział tak cicho, że Alex poczuła jego, świeży
miętowy oddech na szyi.
Przyjrzała
się mu dokładnie. Praktycznie codziennie bawili się w taki sposób i kończyło
się na tym, że zawsze Jacob klęczał nad nią, dokładnie tak jak teraz, ale
jeszcze nigdy w życiu nie zauważyła między nimi tak wielkiego podobieństwa.
Zawsze sądziła, że są zupełnie inni. Zdała sobie sprawę w jakim była błędzie.
Mieli dokładnie takie same niebieskie oczy, którymi każda napotkana osoba się
zachwycała. Te same rysy twarzy, idealnie prosty nos i blada cera. Do tego
blond włosy, praktycznie w tym samym odcieniu, tylko różnicą było to, że Alex sięgały aż do pośladków, a Jacobowi sterczały niemiłosiernie. No i pieprzyk.
Malutka czarna kropeczka nad prawą stroną wargi z daleka wyglądająca jak
kolczyk, co dziewczyna bardzo sobie cieniła. Zawsze chciała mieć kolczyk w tym
miejscu. Gdyby byli w tym samym wieku, może ludzie braliby ich za bliźniaki,
jednak z daleka wyglądali zupełnie inaczej.
-
Co się tak gapisz? – zapytał po dłuższej chwili.
-
Zastanawiam się, jak się z pod ciebie wydostać.
Zaczęła
się strasznie szarpać, ale na marne, poza tym przez to coraz bardziej bolały ją
nadgarstki.
-
Jeszcze się nie nauczyłaś, że to nic nie da?
-
Zawsze warto się starać.
-
Hej, a co wy tutaj robicie?
Podnieśli
oboje głowy nad niskie oparcie kanapy. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o
opalonej skórze, ciemnych, brązowych oczach i włosach, miał na sobie obcisły, przepocony podkoszulek oraz luźne, zdarte
dżinsy. Nie był wogóle podobny do swoich dzieci.
- Cześć tato! - odpowiedziało zgodnie rodzeństwo.
- Znowu się bijecie?
- A gdzie tu widzisz przemoc tato? Po prostu znowu udowadniam Alex, że jest malutkim karzełkiem niezdolnym do pokonania własnego brata.
Śmiech, śmiech, śmiech.
Dosyć tego - pomyślała, odepchnęła go i chwilę potem Jacob leżał na śnieżnobiałym dywanie obok kanapy.
- Nigdy więcej nie będziesz nazywał mnie karłem - odparła i wstała z kanapy, a brat wydał z siebie cichy jęk.
- Lepiej z nią nie zadzieraj - odezwał się, najwyraźniej, rozbawiony sytuacją ojciec - jest dokładnie jak mama, na zewnątrz groźna jak tygrys, ale w środku delikatna jak jedwab. Takie są najcenniejsze - przytulił córkę, która właśnie przechodziła obok.
- Dziękuję - odpowiedziała.
- Hej, potrzebujecie coś do jedzenia? Jadę zaraz do centrum, muszę załatwić kilka spraw, przywiozę zakupy i jadę dalej, a wrócę dopiero w nocy.
- Kup mi czekoladę - powiedziała Alex - karmelową, wiesz jaką.
- O, a mi kup piwo, dzisiaj przyjdzie kilku kumpli, wiesz taka mała impreza na pożegnanie wakacji - Jacob puścił oko do taty, ale ten nie był zbyt zadowolony.
- Jakoś nic nie słyszałem, żebyś mi coś na ten temat mówił - odparł.
- Wiem, ale to było ustalane spontanicznie, nie gniewaj się.
- Dobra, masz szczęście, że mama jeszcze nie wróciła, bo by na pewno nie pozwoliła. Jakie piwo chcesz?
Na twarzy Jacoba pojawił się dziękczynny uśmiech. Alex przewróciła oczami. Kolejny wieczór z samymi mężczyznami, cudownie - pomyślała i wsypała cukier do herbaty, która już praktycznie wystygła.
Ściana pokoju Alex drżała od głośnej muzyki, rozmów i śmiechów ponad dziesięciu dziewiętnastoletnich mężczyzn. Czy oni mogliby się trochę uciszyć? - pomyślała i przygniotła sobie głowę poduszą, żeby zagłuszyć hałas. Nie pomogło. Nie miała nic przeciwko, że świętują ostatni dzień wolnego, ale mogliby przynajmniej ściszyć muzykę.
Spojrzała na zegarek stojący na szafce nocnej obok łóżka.
21:36.
Cholera.
Wstała, ale prawie od razu potem usiadła, bo zrobiła to za szybko. Po chwili doszła do siebie i wypadła na korytarz. Przeszła na jego drugi koniec, zapukała, jednak nikt nie odpowiedział. Było za głośno.
Dziewczyno jesteś we własnym domu, możesz robić co chcesz - popukała się w głowę, chwyciła za klamkę i otworzyła drzwi. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć...
- ALEX! - powitał ją okrzyk wszystkich chłopców w pokoju. Muzyka jakby nagle ucichła, każdy z imprezowiczów trzymał butelkę piwa w ręku, na komputerze otwarty był Facebook, a w koncie pod oknem rozwalona była sterta brudnych ręczników, które kiedyś były białe. Jacob podszedł do siostry i objął ją ramieniem.
- No proszę! - wykrzyknął - Alex postanowiła do nas wreszcie dołączyć! Dajcie piwo, trzeba ją tu dobrze ugościć!
- Nie, nie, nie - zaprotestowała - nie przyszłam tu, żeby się z wami bawić, tylko...
- Oj, nie gadaj! - powiedział jeden chłopaków, który siedział na kanapie - zostań z nami, zabaluj trochę!
Reszta zaczęła potakiwać, a Alex poczuła coś zimnego w dłoni. Butelka jej ulubionego piwa, które tak bardzo lubiła. Popatrzyła po błagalnych minach chłopców, znali ją bardzo dobrze, nie potrafiłaby im odmówić. Tak dawno nie byłaś na żadnej imprezie, a teraz masz ją pod nosem - podpowiadał jej jakiś głosik w głowie. Popatrzyła na brata, w jego głębokie błękitne oczy, które zdawały się mówić: przyda ci się.
Szybka decyzja.
- To co chłopcy - zaczęła - balujemy do rana!
Okrzyki radości, zdawało się, że wypełniły cały dom. Podeszli do niej i zaczęli jej dziękować oraz puszczać teksty typu "dobrze cie znowu widzieć". W sumie mieli racje, dawno nie widziała się z tymi chłopcami, a spędziła już z nimi nie jedne wakacje. Patrząc na twarze każdego z nich miała przed oczami poszczególne wspomnienia z nimi związane.
- Wyładniałaś - usłyszała głęboki, tajemniczy głos za swoimi plecami.
- Nie wierzę...
A jednak stał tu, przed nią, żywy, z tym swoim łobuzerskim uśmieszkiem. Michael Picklenose cieszył się jakby znalazł sto funtów na chodniku. Zarzucał gęstymi brązowymi włosami, jak w reklamie jakiegoś szamponu. Doszła do wniosku, że kiedyś robiło to na niej wrażenie, ale teraz wydawało się jej to denerwujące. Jednak Alex zrobiło się gorąco, oblała się rumieńcem, a jego to jeszcze bardziej ucieszyło.
- Uwierz, to się dzieje naprawdę.
- Nie wiedziałam, że tu jesteś - powiedziała pełna zdziwienia.
Westchnął. Teraz jemu twarz poczerwieniała i jakby trochę się speszył.
- Bo wiesz... Mnie nie miało tu być. Zapytałem Jacoba w ostatniej chwili czy mógłbym wpaść, pod pretekstem, że nie mam co robić ostatniego dnia wakacji. A tak naprawdę... - wbił zielone oczy w podłogę, oczy, które Alex tak dobrze znała - jestem tu bo chciałem z tobą porozmawiać. Wyjaśnić wszystko.
- Nie mamy o czym rozmawiać.
- Ale Alex, posłuchaj...
- Nie, to ty posłuchaj. To wszystko co działo się w przeszłości nie ma dla mnie jakiegokolwiek znaczenia. Sam zadecydowałeś, żeby to skończyć, a teraz przychodzisz tutaj, bo co? Powiedz mi co chcesz osiągnąć?
- Chcę do ciebie wrócić. Kocham cie, nigdy nie przestałem, nawet wtedy...
- Jezu, Michael przestań! Osiem miesięcy związku, i twoja zdrada miesiąc temu, dobiły mnie tak, że od tamtego czasu do teraz nie wystawiłam nosa za drzwi. A ty teraz mówisz mi, że mnie kochasz. Pomyśl sobie, jak ja się czuję? - łzy zaczęły ściekać jej po policzkach. Nie powiedziała nic więcej, bo zaczęła się nimi dławić.
Wybiegła z pokoju, nadal trzymała piwo w ręce, które prawie się wylało kiedy wpadła do pokoju w histerii. Odstawiła niedbale butelkę nienapoczętego napoju na szafkę nocną i padła na łóżko. Zalała ją fala wspomnień, a z nią łzy, ból i mnóstwo smarków z nosa. Pragnęła teraz tylko jednej rzeczy. Jak każda mała dziewczynka, chciała przytulić się do mamy, wypłakać się, a potem zasnąć podczas bajki, którą sama wymyślała na bieżąco.
Ale mamy nie było. Siedzi sobie na Kubie i zabawia się w najlepsze pod pretekstem "delegacji" w pracy. Nie pozostaje jej nic innego, jak tylko przytulić się do pluszowego misia, którego dostała na piąte urodziny i modlić się, aby Michael jak najszybciej zniknął z jej życia.
Puk, puk.
- Kto to? - zapytała ochrypłym głosem Alex.
- Jacob, mogę wejść?
- Mhm.
Ostrożnie otworzył drzwi jakby bał się, że coś zza nich wyskoczy, a gdy już się upewnił i zobaczył siostrę w takim stanie, podbiegł do łóżka i złapał ją za ręce.
- Alex, co się stało? - zapytał z troską. Siostra pociągnęła nosem.
- Michael...
Jacob nic nie odpowiedział. Nawet nie pytał o co dokładnie chodzi, bo o wszystkim wiedział, dlatego wystarczyło jedno słowo. Jego twarz skamieniała, siedział przez sekundy w bezruchu, jak posąg, lecz po chwili podniósł Alex tak, żeby siedziała i wziął ją w objęcia. Dziewczyna zachowywała się jak szmaciana lalka, zupełnie jakby wypruli z niej wszystko, co jest w środku i wypchali wielką ilością waty, która z każdym najmniejszym ruchem ulatywała. Poczuła ciepło bijące od brata i wtuliła się w niego mocniej.
- Dziękuję - odpowiedziała.
- Hej, potrzebujecie coś do jedzenia? Jadę zaraz do centrum, muszę załatwić kilka spraw, przywiozę zakupy i jadę dalej, a wrócę dopiero w nocy.
- Kup mi czekoladę - powiedziała Alex - karmelową, wiesz jaką.
- O, a mi kup piwo, dzisiaj przyjdzie kilku kumpli, wiesz taka mała impreza na pożegnanie wakacji - Jacob puścił oko do taty, ale ten nie był zbyt zadowolony.
- Jakoś nic nie słyszałem, żebyś mi coś na ten temat mówił - odparł.
- Wiem, ale to było ustalane spontanicznie, nie gniewaj się.
- Dobra, masz szczęście, że mama jeszcze nie wróciła, bo by na pewno nie pozwoliła. Jakie piwo chcesz?
Na twarzy Jacoba pojawił się dziękczynny uśmiech. Alex przewróciła oczami. Kolejny wieczór z samymi mężczyznami, cudownie - pomyślała i wsypała cukier do herbaty, która już praktycznie wystygła.
Ściana pokoju Alex drżała od głośnej muzyki, rozmów i śmiechów ponad dziesięciu dziewiętnastoletnich mężczyzn. Czy oni mogliby się trochę uciszyć? - pomyślała i przygniotła sobie głowę poduszą, żeby zagłuszyć hałas. Nie pomogło. Nie miała nic przeciwko, że świętują ostatni dzień wolnego, ale mogliby przynajmniej ściszyć muzykę.
Spojrzała na zegarek stojący na szafce nocnej obok łóżka.
21:36.
Cholera.
Wstała, ale prawie od razu potem usiadła, bo zrobiła to za szybko. Po chwili doszła do siebie i wypadła na korytarz. Przeszła na jego drugi koniec, zapukała, jednak nikt nie odpowiedział. Było za głośno.
Dziewczyno jesteś we własnym domu, możesz robić co chcesz - popukała się w głowę, chwyciła za klamkę i otworzyła drzwi. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć...
- ALEX! - powitał ją okrzyk wszystkich chłopców w pokoju. Muzyka jakby nagle ucichła, każdy z imprezowiczów trzymał butelkę piwa w ręku, na komputerze otwarty był Facebook, a w koncie pod oknem rozwalona była sterta brudnych ręczników, które kiedyś były białe. Jacob podszedł do siostry i objął ją ramieniem.
- No proszę! - wykrzyknął - Alex postanowiła do nas wreszcie dołączyć! Dajcie piwo, trzeba ją tu dobrze ugościć!
- Nie, nie, nie - zaprotestowała - nie przyszłam tu, żeby się z wami bawić, tylko...
- Oj, nie gadaj! - powiedział jeden chłopaków, który siedział na kanapie - zostań z nami, zabaluj trochę!
Reszta zaczęła potakiwać, a Alex poczuła coś zimnego w dłoni. Butelka jej ulubionego piwa, które tak bardzo lubiła. Popatrzyła po błagalnych minach chłopców, znali ją bardzo dobrze, nie potrafiłaby im odmówić. Tak dawno nie byłaś na żadnej imprezie, a teraz masz ją pod nosem - podpowiadał jej jakiś głosik w głowie. Popatrzyła na brata, w jego głębokie błękitne oczy, które zdawały się mówić: przyda ci się.
Szybka decyzja.
- To co chłopcy - zaczęła - balujemy do rana!
Okrzyki radości, zdawało się, że wypełniły cały dom. Podeszli do niej i zaczęli jej dziękować oraz puszczać teksty typu "dobrze cie znowu widzieć". W sumie mieli racje, dawno nie widziała się z tymi chłopcami, a spędziła już z nimi nie jedne wakacje. Patrząc na twarze każdego z nich miała przed oczami poszczególne wspomnienia z nimi związane.
- Wyładniałaś - usłyszała głęboki, tajemniczy głos za swoimi plecami.
- Nie wierzę...
A jednak stał tu, przed nią, żywy, z tym swoim łobuzerskim uśmieszkiem. Michael Picklenose cieszył się jakby znalazł sto funtów na chodniku. Zarzucał gęstymi brązowymi włosami, jak w reklamie jakiegoś szamponu. Doszła do wniosku, że kiedyś robiło to na niej wrażenie, ale teraz wydawało się jej to denerwujące. Jednak Alex zrobiło się gorąco, oblała się rumieńcem, a jego to jeszcze bardziej ucieszyło.
- Uwierz, to się dzieje naprawdę.
- Nie wiedziałam, że tu jesteś - powiedziała pełna zdziwienia.
Westchnął. Teraz jemu twarz poczerwieniała i jakby trochę się speszył.
- Bo wiesz... Mnie nie miało tu być. Zapytałem Jacoba w ostatniej chwili czy mógłbym wpaść, pod pretekstem, że nie mam co robić ostatniego dnia wakacji. A tak naprawdę... - wbił zielone oczy w podłogę, oczy, które Alex tak dobrze znała - jestem tu bo chciałem z tobą porozmawiać. Wyjaśnić wszystko.
- Nie mamy o czym rozmawiać.
- Ale Alex, posłuchaj...
- Nie, to ty posłuchaj. To wszystko co działo się w przeszłości nie ma dla mnie jakiegokolwiek znaczenia. Sam zadecydowałeś, żeby to skończyć, a teraz przychodzisz tutaj, bo co? Powiedz mi co chcesz osiągnąć?
- Chcę do ciebie wrócić. Kocham cie, nigdy nie przestałem, nawet wtedy...
- Jezu, Michael przestań! Osiem miesięcy związku, i twoja zdrada miesiąc temu, dobiły mnie tak, że od tamtego czasu do teraz nie wystawiłam nosa za drzwi. A ty teraz mówisz mi, że mnie kochasz. Pomyśl sobie, jak ja się czuję? - łzy zaczęły ściekać jej po policzkach. Nie powiedziała nic więcej, bo zaczęła się nimi dławić.
Wybiegła z pokoju, nadal trzymała piwo w ręce, które prawie się wylało kiedy wpadła do pokoju w histerii. Odstawiła niedbale butelkę nienapoczętego napoju na szafkę nocną i padła na łóżko. Zalała ją fala wspomnień, a z nią łzy, ból i mnóstwo smarków z nosa. Pragnęła teraz tylko jednej rzeczy. Jak każda mała dziewczynka, chciała przytulić się do mamy, wypłakać się, a potem zasnąć podczas bajki, którą sama wymyślała na bieżąco.
Ale mamy nie było. Siedzi sobie na Kubie i zabawia się w najlepsze pod pretekstem "delegacji" w pracy. Nie pozostaje jej nic innego, jak tylko przytulić się do pluszowego misia, którego dostała na piąte urodziny i modlić się, aby Michael jak najszybciej zniknął z jej życia.
Puk, puk.
- Kto to? - zapytała ochrypłym głosem Alex.
- Jacob, mogę wejść?
- Mhm.
Ostrożnie otworzył drzwi jakby bał się, że coś zza nich wyskoczy, a gdy już się upewnił i zobaczył siostrę w takim stanie, podbiegł do łóżka i złapał ją za ręce.
- Alex, co się stało? - zapytał z troską. Siostra pociągnęła nosem.
- Michael...
Jacob nic nie odpowiedział. Nawet nie pytał o co dokładnie chodzi, bo o wszystkim wiedział, dlatego wystarczyło jedno słowo. Jego twarz skamieniała, siedział przez sekundy w bezruchu, jak posąg, lecz po chwili podniósł Alex tak, żeby siedziała i wziął ją w objęcia. Dziewczyna zachowywała się jak szmaciana lalka, zupełnie jakby wypruli z niej wszystko, co jest w środku i wypchali wielką ilością waty, która z każdym najmniejszym ruchem ulatywała. Poczuła ciepło bijące od brata i wtuliła się w niego mocniej.
To pierwszy rozdział bardzo rozbudowanej historii, proszę piszcie czy wam się podoba i czy mam pisać dalej :)
Boże, cudowne ! zajarałam się, nawet łza poleciała.. tekst jest genialny, liczę na dalsze losy Alex bo się bardzo miło czytało :*
OdpowiedzUsuńpisz, kocie, pisz. mocny początek. wciąga :**
OdpowiedzUsuńświetnie, Kleban :*
OdpowiedzUsuńNIE SĄDZIŁAM, ŻE MASZ JAKIŚ TALENT, HEHS
DZIĘKI, JESTEŚ TAKA MIŁA BAJOR!
UsuńAnka cudowne, piękne, śliczne, wciągające, masz talent. :* / super modeleczka
OdpowiedzUsuńBajor-bajkopisarzu, suuper <3
OdpowiedzUsuń*.* suuuper!
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada, będę wpadać częściej. Zapraszam do siebie:
OdpowiedzUsuńhttp://manutdlov.blogspot.com
Świetne! Jak na pierwszy rozdział robi wrażenie. Bardzo ciekawe! Chciałabym mieć taki talent jak ty. Obserwuję.
OdpowiedzUsuńJeśli znalazłabyś troszkę czasu, by zobaczyć lub skomentować mojego bloga to bardzo proszę, bo przecież sama wiesz jakie to jest ważne. Odwdzięczę się tym samym :)
http://modaprzemijastylpozostajex3.blogspot.com/
Pisz wiecej to jest cudowne
OdpowiedzUsuńOkej Dodek
Usuń